Rozumiem głosy sprzeciwu fanów serii (sam do nich należę), że Bourne bez Bourne'a to już nie to samo. Ale mimo wszystko, film bardzo mi się podobał, właśnie dlatego, że był inny. Wystarczy obejrzeć film "Jason Bourne" z 2016r. i porównać go z Dziedzictwem. Zupełnie inna półka... i to właśnie na korzyść Dziedzictwa. Tutaj fabuła i przebieg akcji nie jest kolejnym "The best of..." (czego pierwsze oznaki były widoczne w Ultimatum). Ten film jest świeży i wśród kina sensacyjnego wybija się bardzo bardzo wysoko. Moim zdaniem poziomem zbliża się do Tożsamości, od Krucjaty jest słabszy wyraźnie... ale już od lekko wtórnego Ultimatum, moim zdaniem jest odrobinę lepszy. Odsuwając na bok trylogię, uzyskujemy zupełnie inny punkt widzenia. Pierwsza połowa filmu to kwintesencja kina sensacyjnego i to w świetnym stylu. Później intryga lekko zwalnia, ale jako całokształt, broni się bardzo przekonująco. Dałem tej części lekko naciągane 8/10 i jestem gotowy bronić tej oceny z całych sił.